„Hurry Up Tomorrow”: Co to za film z udziałem The Weeknda?

Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

France

Down Icon

„Hurry Up Tomorrow”: Co to za film z udziałem The Weeknda?

„Hurry Up Tomorrow”: Co to za film z udziałem The Weeknda?

Nie wyciekło praktycznie nic na temat tego projektu, który był utrzymywany w całkowitej tajemnicy. Co znajdziemy w pierwszym filmie The Weeknd , który wchodzi na ekrany kin na całym świecie już w ten piątek? Tytuł „Hurry up tomorrow” jest taki sam, jak tytuł najnowszego znakomitego albumu kanadyjskiego artysty, którego prawdziwe nazwisko brzmi Abel Tesfaye, uznawanego przez Księgę Rekordów Guinnessa za największą gwiazdę na świecie w 2023 roku.

Czy to miał być film muzyczny? Nie ma mowy! Byłoby to zbyt proste dla muzyka, który kultywuje aurę tajemnicy nie tylko wokół swojej osoby, ale i w swoich działaniach.

Już dwuminutowy zwiastun ujawnił ponurą atmosferę i teledyskowe przesłanie tego filmu. Publiczność zobaczyła The Weeknda w jego własnej roli, wówczas na światowym tournée po stadionach (zupełnie jak w prawdziwym życiu), otoczonego przez dwie postacie: Aminę, fankę graną przez młodą i utalentowaną Jennę Ortegę ( aktorkę z serialu „Środa” na Netfliksie , a także genialną w „Sok z żuka”, sequelu kultowego filmu Tima Burtona) i Barry'ego Keoghana (magnetyczny i niepokojący aktor z „ Saltburn” ), miejskiego przyjaciela The Weeknda, który gra jego menedżera.

Kurtyna w końcu podniosła się, ukazując to dzieło podczas wyjątkowego francuskiego pokazu przedpremierowego w Grand Rex w Paryżu, w tę środę wieczorem. Wydarzenie, którego oczekiwania były ogromne. Zanim rozpocznie się film, w legendarnym kinie, niedawno uznanym za najpiękniejsze na świecie, panuje przyjazna atmosfera.

Widownia złożona z miłośników tego gatunku nie przegapiła ani okruchu widowiska scenicznego pod wodzą jego francuskiego sobowtóra. To jest zabawne i śpiewa się na cały głos. Tutaj nie ma potrzeby wyświetlania tekstu piosenki na gigantycznym ekranie, aby zamienić pomieszczenie w gigantyczny bar karaoke. Widzowie, z których większość ma na sobie koszulki z wizerunkiem swojego idola, znają na pamięć wszystkie słowa i tańczą w miejscu, które zamieniło się w gigantyczną imprezę. Jednak o godzinie 20:30, gdy pojawiają się napisy końcowe, atmosfera nagle staje się znacznie cięższa.

Ale co oznacza „Jutro się pospiesz”? Ten „psychologiczny thriller”, jak opisują go notatki produkcyjne, podąża śladami międzynarodowej gwiazdy popu „dręczonej bezsennością” i „wciągniętej w odyseję z nieznajomym, który zaczyna rozplątywać samo sedno jej istnienia”.

Pierwsza scena jest niezwykle efektowna i zachwyci fanów. The Weeknd gra samego siebie, a scenariusz zaciera granice między dokumentem muzycznym a fikcją. Kamera filmuje gwiazdę przed i w trakcie wejścia na stadion, na którym rozbrzmiewa jego imię . Efektowny zarówno pod względem obrazu, jak i samych klipów fotograficznych oraz pod względem muzyki, która znajduje najbardziej sensacyjną oprawę w kinie.

W jakim stanie umysłu znajduje się artysta, którego każdego wieczoru oklaskują dziesiątki tysięcy fanów? Jak wydostaje się z cienia i cichej garderoby, by znaleźć się wśród krzyków i świateł sceny? Na razie w porządku. Oto jesteśmy.

Jednak film szybko staje się nudny. Kamera podąża za Aminą, której powody podpalenia domu są niejasne (fani mogą to uznać za nawiązanie do debiutanckiego albumu The Weeknd, "House Of Balloons") . Abel Tesfaye przesadza i nie przekonuje w roli idola u kresu wytrzymałości, odrzuconego kochanka dziewczyny, która go złamała. Ale to dopiero początek… I wydaje się, że to trwa wiecznie.

Podczas gdy jego menadżer naciska, by wyszedł na scenę, mimo zmęczenia, artysta traci głos w środku występu. Również i w tym przypadku anegdota została zaczerpnięta z traumatycznego wydarzenia, prawdziwego przeżycia, jakiego doświadczył The Weeknd. Podczas występu we wrześniu 2022 r. na stadionie Sofi w Los Angeles w swoim domu stracił głos w połowie koncertu.

„Naprawdę czułem, że moje ciało mówi mi, żebym usiadł, że nie ma już nic więcej do powiedzenia” – wyznał w jednym ze swoich nielicznych wywiadów dla „New York Times”.

Uciekając i odnajdując jedną ze swoich fanek, będzie próbował (ponownie) odnaleźć siebie. Następnie rozpoczyna się niekończący się miszmasz scen, przeplatany wszelkiego rodzaju efektami wizualnymi, które nie mają końca – wszystkie mocno inspirowane fotografią Davida Lyncha.

Widz gubi się, scenariusz przestaje istnieć. Pomimo dwóch udanych scen, romantycznej sceny nocnej w lunaparku i drugiej, w której Jenna Ortega tańczy do przeboju „Blinding Lights”, film kręci się w kółko, a nawet grzęźnie w martwym punkcie.

Schodki w kinie grozy wrzucają nas w najbrudniejszą hemoglobinę, nie rozumiemy już nic. I nie możemy już dłużej pozbyć się atmosfery kompletnego nonsensu. Kilka poetyckich lotów wizualnych nie wystarczy. Film próbuje, i trzeba mu to przyznać, zaproponować kino radykalne, ale nic z tego nie wychodzi. A czas wydaje się długi, bardzo długi.

Co gorsza, Abel Tesfaye, muzyczny geniusz, okazuje się niepewnym aktorem, który chce pokazać zbyt wiele. Nowa rola The Weeknda w gatunku fikcji, po bardzo słabo przyjętym serialu HBO „The Idol”, w 2023 r. z Lily-Rose Depp, którego był współtwórcą, nie poprawi jego aktorskiego CV. Nawet jeśli o tym marzyliśmy.

„Chciałem po prostu wykonywać swoją pracę jako aktor. „Mogłem skupić się wyłącznie na swoim występie przed kamerą” – wyjaśnia Abel Tesfaye. „Kino zawsze było moją pasją numer jeden. Tak się składa, że ​​śpiewam i tworzę muzykę, więc to było jak mała dygresja, mały kod, który pozwolił mi się w to wkręcić – mówi. Zawsze chciałem kręcić filmy i zawsze chciałem tworzyć muzykę za pomocą filmów.

Wszechobecny, zwłaszcza w bardzo bliskich ujęciach, wielokrotnie przesadza z odgrywaniem łez, zmieniając „projekt w swego rodzaju gigantyczny pokaz swoich umiejętności aktorskich”, jak ujął to jeden z fanów pod koniec sesji. „To zbyt egocentryczne, nawet Kanye West nie byłby taki” – szydzi ekspert.

Nieuchronnie znaczenia tego „doświadczenia kinowego” będą się mnożyć. Już teraz możemy się domyślić, że jest ich całkiem sporo. Czy postacie otaczające The Weeknda naprawdę istnieją? A może są wytworem jego wyobraźni? A co jeśli reprezentowały one dwie przeciwstawne części jego własnej osobowości? Wieczorem, przed wyjściem na scenę, Abel przeobraża się w The Weeknd. Drugi szepcze mu do ucha, żeby przestał pokazywać tego scenicznego awatara i zachował zdrowy rozsądek. Wierzymy w to. Tym bardziej, że The Weeknd już dawno postanowił, że nie chce już istnieć pod tym nazwiskiem, które stało się dla niego kostiumem zbyt ciężkim do udźwignięcia psychicznie.

Jedno jest pewne: ci, którzy spodziewają się filmu muzycznego opartego na utworach z albumu o tym samym tytule, będą zawiedzeni. Pierwsze reakcje internautów, którzy już widzieli film w wersji przedpremierowej, zwłaszcza we wtorek w Nowym Jorku, w mediach społecznościowych, są bardzo pozytywne.

Niektórzy już nazwali ten projekt „najgorszym filmem roku”, ale niektórzy fani wykrzykują „geniusz” i krytykują resztę świata za niezrozumienie. Na koniec, diabeł tkwi w szczegółach i napisach końcowych... Zniknęło nazwisko The Weeknd, zastąpione w napisach końcowych przez Abel Tesfaye. Kolejna informacja oznaczająca, że ​​Abel zabił The Weeknda? Dla nas nie ma to znaczenia. Najważniejsze jest to, że jego muzyka pozostała.

Uwaga redaktora:
"Jutro się pospiesz",

Amerykański thriller Treya Edwarda Shultsa z Ablem Tesfaye, Jenną Ortegą i Barrym Keoghanem... (1h56)

Le Parisien

Le Parisien

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow